Być jak świnia, życie człowieka w kontraście

Być jak świnia, co to znaczy? Ustawiłam budzik na 6:20, zrozumiałam, że mój świat jest monotonny i zwykły. Zastanowiłam się, po co ja codziennie wstaję?

Nie jestem super-bohaterką. Wstaję, piję kawę i jak każdy jadę do pracy, która jest zupełnie czymś innym, niż marzyłam. Boli cholernie myśl, że jestem zwyczajna, gdy całe dzieciństwo starałam się być inna. Nadal się staram. Trochę niechcący, trochę przypadkiem.

Wróciłam z konferencji blogerskiej w Poznaniu, dostałam odmowę na konferencję w Gdyni (tak blisko, a tak daleko, dzięki #BCP za docenienie). Po raz drugi.
Jak widać eko bloger, nic sobą nie reprezentuje w niektórych miejscach, no i jeszcze będzie marudził, że dają wodę w plastiku. I zrobiło mi się przykro przez chwilę, tak ludzko, bo ktoś odrzucił mój schemat myślenia.

Jest mi przykro,ale:

  • Książki są nadal ciekawsze niż blogi (chyba że Janina i Zwierz popkulturalny).
  • Praca dla zwierząt daje mi większe spełnienie.
  • Ratowanie życia jest zawsze lepsze niż czytanie o tym.
  • Działanie nie równa się próżności, a ją można zobaczyć, wiadomo gdzie.
  • Nadal będę pisać o tym, jak zmieniać świat na lepsze i nie powstrzyma mnie brak zainteresowania tą treścią.
  • Aktywizm prozwierzęcy, to moje ulubione zajęcia i tematy do omawiania

Gdyby każdy z was zrobił czasem małą rzecz dla świata, byłoby mi raźniej, że nie jestem sama. Gdyby każdy z was się ze mną dzielił taką informacją, nie czułabym się jak dziś, bezsilna. Bezsilna tak naprawdę bez powodu. Jednak jestem tylko człowiekiem i zdarza się ten dzień, raz na czas.

Człowiek jest jak świnia, ma podobne emocje, potrzebuje czuć szczęście. Potrzebuje dotyku i przyjaźni, zabawy i miłości. Człowiek jak świnia odczuwa depresję i tęskni. I wiecie co, to świnia dziś w tym świecie jest super-bohaterką.

Pomimo stłamszenia swoich naturalnych zachowań nadal jakoś żyje, w okropnych kojcach na fermie. Zabrana od przyjaciół, bez dostępu do słońca i miękkiego podłoża. Zaraz po urodzeniu swoich dzieci zostaje odizolowana, a proces jej nędznego życia powtarza się od nowa. Rodzi – cierpi, karmi- cierpi, je- cierpi, śpi- cierpi.

Zobacz także Zwierzęta w sztuce, post opisujący nielogiczne i niepotrzebne cierpienie.

Tak do ostatnich chwil, ostatniego spojrzenia przerażonego oka, bo tak, świnie czują strach i świadome są nadchodzącej śmierci, mimo wszystko nadal żyją i funkcjonują w świecie gorszym niż, udaje nam się wyobrazić. Świecie klatek i cierpienia, krwi i odchodów.

Świnie umierają ze stresu, przeczuwając zło, śmierć umierają na atak serca. Mimo wyselekcjonowania i usuwania genów stresu, te zwierzęta nadal czuja wielki strach, tak wielki, że serce przestaje pracować.

Nie chciałabym doznać tych wszystkich przykrości, tego cierpienia, jednak chciałabym czasem być odważna jak ta świnia, wyskoczyć z transportu, uciekać,walczyć, żyć na przekór temu całemu okropieństwu jakie wymyślił jej człowiek. Tak, to ONA, super – bohaterka.

Zapamiętajcie tę świnię, która każdego dnia śpiewa do księżyca. Jest ona jedną z miliona, zabitych tego dnia.  

Zapamiętajcie ją jako super bohaterkę. Świnię, która codziennie przeżywa ten sam okrutny schemat, aż do śmierci. W jej życiu nie ma ani chwili na rozczulenie, jej życie, to już nawet nie stan przetrwania, to element w produkcji. Nie zapomnijcie, że ona się boi, czuje, kocha.

Być jak świnia, symbol walki z okrutnym losem i codziennym zmęczeniem. Może to brzmi trywialnie, ale one walczą codziennie.

fot:unsplash.

Agnieszka
Agnieszka

W wolnych chwilach rozmyślam jak zmienić świat na lepszy, poszukując magii człowieczeństwa. Uwielbiam czytać książki i prowadzić działania na rzecz zwierząt. Nie potrafię zupełnie pisać o sobie, wolę o innych.

Artykuły: 272

11 komentarzy

  1. twoja super-bohaterka również ma chwile zwątpienia.
    niewiele świń podobnie jak niewielu ludzi wiezionych do obozu znalazło tę siłę o, której mówisz.
    każdy kto się nie poddaje, trwa, stara się rozwijać czasami nawet udaje mu się przebudzić z naszego matrixa jest bohaterem.
    siły i wytrwałości Agnieszko!

    • Grzesiek wiem, nie jest łatwo. Nie da się też wszystkiego pojąć w prosty sposób. Ja jestem tak przejęta ostatnio losem zwierząt w hodowli, że moje problemy przestają się liczyć. Dwa dni z rzędu czytam wiadomości o tym, jak w Polsce spaliły się dwie wielkie fermy, a zwierząt nie uratowano, pewnie nawet nie próbowano. Takie historie sprawiają mi fizyczny ból w klatce piersiowej. Niczym przy tym wszystkim są moje błahe, acz ludzkie smutki na temat braku akceptacji, tudzież odrzucenia. Niemniej dziękuje za miłe słowo, to pomaga mi istnieć w tym świecie zamętu.

      • Świetnie cię rozumiem dlatego świadomie unikam nadmiaru takich wiadomości. wystarczająco dużo kosztują mnie moje kochane jeże rozjechane przy drogach.

        tak masz rację, nie jest łatwo, od jakiegoś czasu m.in. zgłębiam historię Słowian, medytuję z drzewami ale mam tylko coraz więcej pytań i więcej mnie kosztuje współistnienie na tym chorym świecie ale chciałem cię jakoś dowartościować 🙂

  2. Dzielę się w takim razie swoimi sukcesami, w których Ty masz ogromny udział. Od 3,5 miesiąca nie jem mięsa, przez co cała moja pięcioosobowa rodzina znacznie ograniczyła jego konsumpcję (wiem, że mało, ale rodzice w życiu nie pozwolą mi zrezygnować „ze zdrowego mleczka”). A już od 4 miesięcy odrzucam plastik i inne gówienka. Robię, co mogę, chociaż widząc, ile śmieci produkuje moja duża rodzina i koledzy w szkole, mam chwile zwątpienia. Na szczęście są tacy ludzie, jak Ty. Każdy kolejny post motywuje do zrobienia kolejnego projektu na biologię, o tym, że ekologia to nie segregacja, do spytania się kolegów „Po co ci ta butelka, masz bidon.”, do kolejnej dysputy z siostrami i rodzicami o tym, że tak nie można, do odmówienia następnych chińskich ciuchów, w końcu do napisania kolejnego tekstu u siebie.
    Ty również jesteś dla kogoś bohaterką, a Twoje problemy i przeciwności, tylko to uwydatniają.
    Dziękuję za to, że zmieniasz świat!

    • Jadwiga, dziękuję za te słowa. Wiesz, to zawsze ważne dla mnie, że słowa moje nie wpadają w otchłań. Proponuję też uzbroić się w cierpliwość i odwagę, bo wyzwania, których się podejmujesz często łączą się z brakiem zrozumienia, nawet atakiem. Wydawać by się mogło, że ludzie, którzy chcą zmieniać świat na lepsze powinni być traktowani z powagą i poszanowaniem, częściej jednak uznawani są za dziwolągów i wariatów. To taka niesprawiedliwość tego świata, ale jest nas dużo, na zachodzie to norma już u nas wariactwo. Ja Ci kibicuję, doceniam każdą, nawet minimalną inicjatywę. Trzymaj się tej drogi dalej, o ile jest zgodna z Twoim światopoglądem, nigdy nie pożałujesz.

  3. Moja mama pracowała w wytwórni wędlin i nawet w czasach, gdy mięso było na kartki u nas było go pod dostatkiem. Miałam też dziadków na wsi, widziałam jak powstaje rosół i skąd bierzemy mleko. Wydawało się takie naturalne, nie było widać bestialstwa, które dokonuje się na zwierzętach. Pies na łańcuchu, to była norma na wsi. Potem mięso i mleko ze sklepu. Zauważyłam, że małe gospodarstwa, w których krowy pasły się na łące giną i zastąpił je przemysł. Bulwersowało mnie, że zwierzę świata nie widzi i traktowane jest jak produkt, nie dostrzegałam jednak tego co najgorsze i nie widziałam innej drogi. Dzisiaj, min. dzięki tobie zrozumiałam, siedzę, ryczę i nie mogę się pozbierać. Wiem, że mięsa i mleka już nie ruszę. Nie ma mojej zgody na bestialstwo w imię żarcia. A zaczęło się niewinnie od zero waste. Mam rodzinę, nie będzie lekko, ale przecież nigdy nie jest. Życie to walka, powalczę i ja o czyste sumienie i nie przyłożę więcej ręki do udręki zwierząt. Dzięki za dobry drogowskaz, pozdrawiam:)

    • ma.kesz dorastałam w podobnych czasach gdy mięso znaczyło coś więcej, zwierzę znaczyło coś więcej. Inaczej się podchodziło do podawanych posiłków. Z czasem szynka przestała dobrze wyglądać, mleko w kartonie nie było tym, co tłuste mleko w szkle. Potem zobaczyłam jak ktoś zabijał świnie, potem kury, lisy, zające, kaczki. Nie mogłam na to patrzeć. Powoli małymi krokami doszłam do tego, co opisuję na blogu. Nie żałuję. Dzięki, że przeczytałaś ten tekst, cieszę się, że został na dłużej w czyjejś głowie. To dla mnie zaszczyt, a dla paru istnień, życie.

  4. I ja podzielę sie moimi sukcesami!
    Zarówno ja jak i mój partner jesteśmy weganami. To w sumie mały sukces, łatwiej jest przekonać i nauczyć samego siebie prawda? 😉
    Jednak największym naszym sukcesem (cieszy nas do tej pory) jest akceptacja naszego stylu odżywiania przez rodzinę i znajomych i ograniczenie przez nich spożycia mięsa i mleka. Czasami aż mrugam z niedowierzaniem kiedy mama mojego faceta serwuje kolejne wegańskie danie, a moja mama zamawia kolejne wegańskie książki kucharskie 🙂
    Próbujemy ich przekonać metodą małych kroczków. Mam wrażenie, że wega-terror nie za bardzo działa 😉

    • To tylko pozazdrościć. Ostatnio słyszałam historię o babci, która ma lat ponad 80 i robi najlepsze wegańskie dania, bo wnuk jej powiedział, masz to jest twój nowy ser biały (tofu) z nim możesz zrobić wszystko tak samo tylko inaczej:) Do dziś babcia przerabia najlepsze polskie potrawy na wegańskie.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.