Dwa lata na wsi minęły jak jeden dzień

Parę dni temu mineły 2 lata od przeprowadzki na wieś, siedzę właśnie w naszym salonie, z piesełkami i rozmyślam o tym, co wydarzyło się w tym czasie.

W tle leci Chet Baker Quartet – No Problem, polecam na spokojne dni, w kuchni jak zwykle buszuje mysza, wczoraj wyniosłyśmy truchło jej koleżanki spod lodówki, jest 9 rano a Krysia już na zakupach, psy po spacerze, królisie i koty wykarmione i wybawione.

Jestem zmęczona, ale to inne zmęczenie. O dziwo, najbardziej męczy mnie sytuacja polityczna, social media i to jak, ktoś co chwila mówi nam co myśleć i jak żyć.

Dlatego ta wieś to zbawienie, bo tu można czasami zapomnieć się mocno, tu jest nasz mikro świat i tu jest nasz spokój. Tu możemy wyjść w każdej chwili do ogród, bez maseczki, tu możemy zabrać psy do lasu, na pola. O poranku zamiast aut słyszę żurawie, lisy i znowu odlatujące dzikie gęsi.

Wczoraj wspominałyśmy z Krysią, że w Gdańsku ją o 5 rano budziły tramwaje, mnie nie pozwalały zasnąć przejeżdżające tiry. Nasz sen uzależniony był od innych, także od sąsiadów.

Nigdy nie wiadomo było, kto zrobi imprezę w bloku czy dziecko za ścianą obudzi się i nie da nam wszystkim spać? Najgorsze chyba były remonty i sąsiadka, która rozpoczęła z nami wojnę o ostatnie drzewo przed oknem oraz planowana budowa hotelu, wyobrażacie sobie? Każdego ranka po przebudzeniu 6 metrów za oknem widzieć hotel?

Gdańsk, był najlepszym miastem, w jakim przyszło mi żyć, z super infrastrukturą rowerową, ale nie zamieniłabym już wsi na miasto.

2020 pełen smutku i cierpienia

W tym roku trochę wszystko szło nie tak. Straciłyśmy naszą ukochaną kotkę Bubę, odeszła po wielkiej walce z rakiem, to było okropne, żałujemy, że czekałyśmy tak długo z eutanazją, już nigdy tego błędu nie popełnimy, choć w sumie popełniłyśmy, bo zaufałyśmy w obu przypadkach weterynarzom.

Po Bubie po strasznej dla nas wszystkich walce odszedł królik Johnny i to w najgorszy możliwy sposób, przed gabinetem weterynarza, który kazał nam czekać na zewnątrz. Śmierć tej dwójki nas zdruzgotała, do dziś pamiętam zapach ich futerka, dotyk, tak strasznie to wszystko nadal boli.

W między czasie nasze dwa psy Lola i Hela weszły na ścieżkę wojenną po 7 latach życia razem, wizyta behawiorystki wypadła na początek pandemii, potem było już tylko gorzej. Dziś mieszkają odseparowane od siebie a my, dzielimy się czasem między je obie. Gdy się nie widzą, są dużo spokojniejsze, Lola ma już 12 lat i chyba naprawdę potrzebuje spokoju. Harry na całe szczęcie pozostał bezstronny wyrozumiale spędza czas na zmianię raz z jedną raz z drugą siostrą.

Nowe zwierzęta, które nas wybrały

Żeby było mało w ogrodzie urodziły nam się małe jeże, to chyba komplement dla nas. Oczywiście nie było tak pięknie, bo jeden z nich wymagał opieki weterynaryjnej i chyba udało nam się mu pomóc, zaraz po akcji z jeżami dosłownie w dniu podania ostatniej dawki antybiotyku, znalazłyśmy w stodole 7 małych kotków z mamą, którą przez 2 lata przeganiałam z tego podwórka, żeby się nie przyzwyczajała, żeby psy nie zrobiły jej krzywdy, a ona wybrała właśnie nas.

Na szczęście wszystkie koty są już „zaklepane” i na dniach opuszczą nasz dom i udadzą się do swoich. Mama zostanie wykastrowana i przystosujemy jej garaż, by mogła sobie w nim spać, jeżeli zechce. O zamknięciu w domu nie ma mowy, kotka nienawidzi zamykania. Spróbujemy zaadoptować w naszym domu 2 z rodzeństwa, więc czekają nas wielkie zmiany i nowe wyzwania.

W tym roku pojawił się też Ryszard, królik adoptowany z laboratorium, było nam ciężko podjąć tę decyzję, ale widziałyśmy jak Petra po śmierci Johnna z dnia na dzień gaśnie, jak przeżywa żałobę i jest coraz słabsza, zaczęła nam pierwszy raz chorować. Adopcja Rysia zajęła nam 3 dni, bardzo szybko do nas przyjechał i nie żałujemy tej decyzji, ich miłość jest nie do opisania.

W ogrodzie

Ten rok to chyba walka o trawę i koszenie jej, sąsiedzi co parę dni dosłownie kosili swoje trawniki, my może 3 razy w tym roku, ale presja była spora. Szczególnie jeżeli chodzi o ten trawnik przed domem, gdy jeden z sąsiadów mówił, że drugi sąsiad go prosił, aby nam skosił trawę. I wierzcie mi łatwo stawiać opór, dopóki nie czujecie, że wszyscy o waszej trawie rozmawiają, chcąc przystosować się do społeczności, czasami idziemy na kompromis.

Dzięki niekoszeniu trawy jak inni, zamieszkało u nas sporo zwierzątek, jeże mają tu swoje królestwo ( jaszczurki!). Nie muszę wspominać, że to wszystko dzieje się naturalnym rytmem, mamy więcej dżdżownic, bo nie zbieramy liści, krzaki i sćięte drzewa gromadzimy w paru miejscach, by zorganizoawć zwierzątkom schronienie, ale rokładające się drzewa i krzaki tworzą też super wartościowy kompost.

Niestety nie udało nam się zbudować kompostownika z pinteresta ani podwyższanych grządek. Mimo tego plony były dużo lepsze niż w tamtym roku, pomidory, groszek, jarmuż, ziemniaczki, szczypior, cebula, bób i samosiejna dynia. Owoce miały pecha, bo jakaś zaraza w tym roku dobiła śliwki, jabłek było sporo na szczęście. To co spadnie i nienadaje się do jedzenia kompostujemy albo oddajemy szpakom. No i są jeszcze motyle które łapczywie pasą się na fermentujących owocach <3

Wielkim sukcesem było natomiast nawadnianie, w tym roku nie było tak wielkiej suszy, nasze 3 zbiorniki po 1000 litrów pomogły nam podlewać ogród tylko wodą z deszczówki. Kran doprowadzający wodę z wodociągów nie został odkręcony ani razu.

Co nas przeraża?

Wstajemy rano w poniedziałek, mrugamy oczami i jest piątek. Jesteśmy padnięte, jeżeli tak szybko upłynie nam tu życiem to zaraz będzie wpis o 20 roku na wsi, mam nadzieję, że przyjdzie jeszcze czas odpoczynku i spokoju dla nas i naszych zwierząt. Przeraża nas pandemia i to, że wielu ludzi ma ją gdzieś nie nosząc maseczek, narażając nas i innych, coraz więcej naszych bliskich choruje, a sąsiad mi mówi, że to grypa.

Przeraża nas ta władza, oglądając jak wyglądało przepychanie 5 dla zwierząt w sejmie, skamieniałam. Zrozumiałam, że ja niewiele tu znaczę, że ten rząd zrobi, co zechce, dlatego coraz częściej odcinam się od wiadomości, ale głosujemy i protestujemy na swój sposób za każdym razem.

Podobają Ci się moje wpisy? Zostań moim patronem: https://patronite.pl/hodowlaslow

Z innej beczki, w naszej wsi, kolejna osoba się pyta ludzi znajomych, skąd mamy pieniądze, to dla nich jest najważniejszy temat, nie rozumieją tego, że kupiłyśmy dom, nie chodzimy do pracy (chyba praca online dla nich nie jest wartościowa) i jakoś się utrzymujemy. Pani ze sklepu nazwala nas też ciepłymi (pozdrawiam i życzę samych ciepłych bułeczek z rana), na szczęście nie wprost, bo mogłabym nie utrzymać stoickiego spokoju, widać, że wieś, coraz więcej o nas gada, oby nie narastało.

Co nas cieszy?

Cisza, spokój taki inny, nie miastowy, taki na chwilę, choć niewystarczający. Ogród i dom, czasami nadal nie wierzymy, że to wszystko jest nasze, że spełniło się nasze marzenie, wydawać by się mogło, że jesteśmy na wakacjach, gdyby nie incydenty ze zwierzętami. Tu jest nasz mikroświat, oby spór o trawę nie zmienił tych miłych chwil.

Agnieszka
Agnieszka

W wolnych chwilach rozmyślam jak zmienić świat na lepszy, poszukując magii człowieczeństwa. Uwielbiam czytać książki i prowadzić działania na rzecz zwierząt. Nie potrafię zupełnie pisać o sobie, wolę o innych.

Artykuły: 272

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.