Zaciekawiona opiniami oraz tytułem w końcu sięgnęłam po książkę Mięsoholicy, 2,5 miliona lat mięsożernej obsesji człowieka– Marty Zaraskiej. Doskonała mówili, świetna pozycja i w dodatku wydana przez wydawnictwo Czarna Owca.
Jakież było moje zdziwienie po pierwszych paru zdaniach, gdy przeczytałam, że człowiek prawie przewrócił się o martwą zebrę i być może dlatego zaczął jeść mięso. Policzyłam nawet ilość drażniących mnie słów na stronie, gdzie każde z nich miało coś wspólnego ze śmiercią, padliną, mięsem.
Czy ta książka jest na pewno dla mnie?
Odłożyłam książkę na parę tygodni do kąta, bo byłam załamana niektórymi stwierdzeniami, były dla mnie za proste, ale może to efekt po poprzedniej książce, której nie mogłam przeczytać na raz.
Mięsoholicy, Marta Zaraska – Tak więc, aby zmniejszenie się jelit i powiększenie mózgów było w ogóle możliwe, nasi przodkowie musieli znaleźć wysokiej jakości pożywienie. Najprawdopodobniej było nim mięso.
Po takich właśnie stwierdzeniach mocno się zastanawiałam, czy autorka na pewno wie, o czym pisze? Zbyt dużo pozostawiała domysłów.
Społeczeństwo bez mięsa kontra Mięsoholicy
Jakoś jednak mnie tknęło, bo z każdym następnym zdaniem znajdowałam coraz ciekawsze fakty. Może ciężko było przerzucić się po Społeczeństwie bez mięsa- Jarosława Urbańskiego, na tak prosty (bez urazy) język. Im dalej w las, tym bardziej czułam się jak Indiana Jones, poszukujący świętego Grala (chyba lubię to porównanie).
Marta Zaraska poruszyła i poukładała w swojej książce wszytko, to czego dowiadywałam się przez ostatni rok na temat nawyków ludzkich, zachowań i upodobań nie tylko kulinarnych. Pomiędzy zdaniami zabierani jesteśmy w podróż do różnych krain i różnych zakątków świata, dowiadujemy się, co to jest umami, gdzie jadał burgery Barack Obama, jak smakuje mięso z laboratorium czy prażone owady.
„Mięsoholicy, Marta Zaraska – Producenci mięsa nacierają krowy sake, kurczaki zieloną herbatą, kastrują prosięta (bez znieczulenia) oraz wstrzykują do mięsa solankę
To tylko część tego, co jest meritum tej książki, czyli uzależnienia od mięsa przez człowieka, historii lobby mięsnego naciskającego na wszelkie organizacje (te zajmujące się zdrowiem też) czy nieodkrytych kubków smakowych paru procent ludzi na świecie.
Wegetarianie, weganie i mięsożercy
Z całą pewnością polecam tę książkę każdemu, kto chciałby jednym egzemplarzem nadrobić wiele badań naukowych. To tak zwany must have w literaturze prozwierzęcej. Tym bardziej że porusza temat wegetarian, wegan i mięsożerców na raz, analizuje zachowania każdej z tych grup, pokazuje, co mogłoby pójść inaczej ze względu na okoliczności. Tak dochodzimy, do tego, co jest ostatnio dla mnie istotne, a jednocześnie mocno kontrastowe z tym, jak myślałam kiedyś.
Mięsoholicy – Marta Zaraska – Kilka przyczyn powtarza się jak refren: wegetarianie byli zbyt radykalni, zbyt chętnie kwestionowali wartość głównego nurtu społeczeństwa, byli zbyt ascetyczni i purytańscy, odrzucając nie tylko mięso, ale także inne zmysłowe przyjemności- seks, alkohol oraz tytoń. Zabrakło im wsparcia możnych swoich czasów, angażowali się w politykę, po złej stronie przegrywali.
Wiele razy, można słyszeć zarzuty w kierunku organizacji prozwierzęcych, że nie skłaniają się dziś ku określonym partiom politycznym, a nawet czasem działają z dość konserwatywnym środowiskiem, też nie zawsze mi się to podoba, ale zwierząt to nie obchodzi.
Przeczytaj także: Czy warto przeczytać książkę „Sapiens, od zwierząt do bogów”?
Zwierzęta nie patrzą na partie polityczne, na to, kim jesteś. Dla nich liczy się jak najszybsza pomoc, jeżeli w ten sposób zminimalizujemy cierpienie, jeżeli namówimy 100 osób na jeden dzień w tygodniu bez mięsa, to może być to bardziej efektywne niż nakłanianie przez rok jednej osoby do przejścia na weganizm. Chcesz wiedzieć więcej! Kup książkę, ja jestem zachwycona.