Twoje nowe Ja. Czyli jak człowiek uczy się całe życie

Nie, nie będę was obrażać.  Choć myślę o ludziach dużo złych rzeczy to dziś trochę o tym jak to starasz się przetrwać, studiujesz, uczysz się całe życie by pewnego dnia pójść do Urzędu Miasta lub skarbówki i poczuć jak ostatni głupek. Bo umówmy się ilu ludzi czuje się w jakimkolwiek urzędzie pewnie i komfortowo? Ile razy słyszeliście, że ktoś jest mądry ale głupi życiowo?

Jakoś do 18 roku życia żyłam sobie błogo albo tak mi się wydawało. Ławka na dzielni, znajomi, muzyka i szwendanie się po małym mieście zwanym niegdyś Nową Aleksandrią. Tak mijał mój czas. Na szczęście obudziłam się pewnego dnia i postanowiłam wyjechać do wielkiego miasta zwanego Warszawą. Oh ile to uczuć we mnie żyło, emocji szalonych na myśl o spędzeniu życia poza domem rodzinym, tym zapyziałym miastem i tą jedną, jak się okazało nudną ławką.

Przyszedł czas samodzielności, własnych decyzji i wyborów. Na początku było jeszcze w miarę znośnie, szkoła opłacana przez rodzinę, mieszkanie wynajmowane u starszej pani. Czas dalej leciał jak z płatka. Do momentu, kiedy to musiałam podjąć swoją pierwszą pracę. Pierwsze pieniądze w kwocie powyżej 1000 zł były burżujstwem. Nie wiem jak to się działo ale stać mnie było na wszystko, imprezy, mieszkanie, jedzenie, co prawda ważyłam 50 kg ale dało się żyć. Przyszedł dzień wynajęcia kolejnego mieszkania(samodzielnie) i pojawiły się pierwsze rachunki. O wielu z nich zapominałam, bo skąd miałam wiedzieć jak wpłacać pieniądze do spółdzielni, co idzie na czynsz a co na wodę i prąd, czy woda jest oddzielnie? Oczywiście w czasach beztroski nie myślałam o tym zbyt dużo, chodziłam na pocztę i robiłam przelewy z kwitami, bo internetu jeszcze nie zaznałam. Co dopiero dostałam telefon komórkowy, który zjadał najwięcej z moich uciułanych pieniędzy. W szybkim skrócie, 27 mieszkań w Warszawie dało mi w kość i nauczyło, że nie warto! Nie warto wynajmować i oddawać komuś kasy, za którą moglibyście spłacać swój kredyt, nie warto też się użerać z właścicielami, którzy często są po prostu nieprzyjemni i nastawieni tylko na szybkie przelewy. Zmęczona trybem życia Warszawy, architekturą i zapachem asfaltu na ciele zmieniłam pracę, przeniosłam się do Gdańska, wydoroślałam z momentem pierwszego, wypełnionego pit-a.

To był dzień, którego się nie zapomina, na szczęście mogłam to zrobić online, myśląc o tym jak moja matka wypełniała to dotychczas ręcznie. Jest takie durne powiedzenie „Człowiek uczy się całe życie”. Ja jestem tego doskonałym przykładem. Rozmarzona, rozczytana w filozofach greckich, studiująca sztukę miałam w dupie świat realny, świat podatków, czynszu czy zakupu mieszkania. Po co to komu, przecież to największa smycz jaką da się założyć człowiekowi. W dodatku z kolczatką. Jednak po miesiącu mieszkania w ostatnim, wynajętym mieszkaniu, ktoś powiedział sorry, sprzedaję to. Masz dwa tygodnie na wyprowadzenie się. Moje oczy zaszły łzami. Po raz kolejny pakowanie tych rozdartych już kartonów ( zabierałam je zawsze ze sobą do następnego mieszkania) i szukanie miejsca, które będzie udawało dom. Powiedziałam dość. Kupuję swoje. Akurat dostałam umowę w korpodziurze na czas nieokreślony, pensja była dobra. Starczało na chleb. Tak naprawdę to tylko na chleb i kredyt. Mimo wszystko zdecydowałam się na własne mieszkanie ale zanim to się stało…

Ja, człowiek, który boi się odbierać telefon bo nie brzmi za dobrze w słuchawce, bo nie lubi rozmawiać z ludźmi mam iść i załatwić kredyt? Ja osoba, która nie potrafiła płacić rachunków na poczcie przez długi czas mam iść tam do tych ludzi i dać się wplątać w to dorosłe życie?

Byłam tak przerażona jak podczas zdawania prawa jazdy (którego do dziś nie zdałam). Jedyne co trzymało mnie przy decyzji to to, że nie mam już gdzie się podziać. Mam dwa tygodnie. Uruchomiłam znajomych, na szczęście znali się na nieruchomościach bardziej niż ja ( dzięki Aga wiem, że to czytasz ). Dostałam najlepszą doradczynię w sprawach nieruchomości, przynajmniej tak to czułam. Wiem, że inaczej przepadłabym z marnym kredytem i milionem spraw do załatwienia, o których nie miałam pojęcia.  Wczoraj przeglądając  ścianę facebooka znalazłam taki obrazek.

mem

Rozbawiło mnie to i jednocześnie zasmuciło. Bo stoję tu ja, osoba, która kupiła mieszkanie 4 lata temu nie mając pojęcia jak za to się zabrać, korzystając z pomocy wielu znajomych, jakoś dałam radę ale za każdym razem w rozmowie z doradcą, konsultantem, notariuszem czułam się jak debil. Nie rozumiałam, gdzie miałam zdobyć taką wiedzę. Czy wystarczy dziś zasłanianie się powiedzeniem, że się jest humanistą? Nie sądzę. Co z tego, że mogę wam opowiedzieć większość historii z życia i dorobku doskonałej artystki Mariny Abramovic, co z tego, że znam prawie każdą płytę (top 500 najlepszych płyt świata) z publikacji magazynu Rolling Stone? I na koniec co z tego, że jestem empatyczna, wrażliwa na cierpienie zwierząt i doświadczam sztuki w tylko sobie znany sposób skoro nie wiem jak wysłać pit bez kwoty z poprzedniego roku (już wiem), jak zapłacić podatek od nieruchomości i gruntów (już wiem) a przede wszystkim skąd się biorą dodatkowe opłaty na moim koncie z okazji pobranego na całe życie kredytu? Większość już wiem ale ile nerwów i czasu mnie to kosztowało? Czy nie powinni zamiast przysposobienia obronnego w szkole uczyć jak znaleźć pierwszą pracę, jak wziąć kredyt i nie popaść w depresję, jak kupić mieszkanie i nie pójść do wiezienia za niepłacenie podatków?

Czy jestem jedyna, obolała w tych kwestiach? Mina pani z urzędu utwierdziła mnie, że nie. Dzięki i chwała jeszcze za to, że trafiłam na osoby, którym chciało się  wyjaśniać wszystko po kolei.  Po tylu koszmarnych doświadczeniach mogę wam coś doradzić:

  • jak się nie znacie na kredytach i nieruchomościach, pytajcie znajomych. Ludzie z polecenia często są milsi i bardziej angażują się w sprawę a wy macie pewność, że was nie wrobią w dziwne umowy. Jak nie znacie takich ludzi to spróbujcie z biurami doradczymi. Choć z doświadczenia ja tam już nie wrócę, dość jednokierunkowe spojrzenia nastawione na własny zysk.
  • nie bójcie się pytać, serio. Ja dziś w urzędzie pytałam w każdym okienku o co innego by nie zdenerwować jednej pani. Pomogło. Trafiłam na taką najmilszą i odbyło się wszystko bezboleśnie.
  • sprawy najgorsze takie, które was doprowadzają do łez i skrętu kiszek załatwiajcie jak najszybciej. Szkoda zdrowia i zaśmiecania głowy. Ustalcie sobie to jako jakiś punkt do zaliczenia, zadanie do wykonania, odhaczenia. Najlepiej bez emocji (staram się ale nie zawsze umiem, jednak to najlepszy sposób).
  • nie pozwalajcie by te sprawy wpłynęły na wasz związek. Może to śmieszne ale rozliczenie pita, czy nie dotrzymanie jakiś obowiązków może wyjąc tydzień z udanego związku i zamienić go w koszmar. Szkoda życia.
  • nie czytajcie za dużo internetów na tematy finansowe czy wiążące się ze skarbówką. Ja dziś wyczytałam, że pójdę do więzienia jak nie spłacę podatku od nieruchomości, którego nota bene okazało się, że spłacać nie muszę bo robi to spółdzielnia.
  • wyluzujcie się. Rano bym napluła na taką radę, po wizycie w urzędzie wiem, że to najlepsza rada jaką powinnam wziąć sobie do serca. Szkoda nerwów, głowy, żołądka czy czegokolwiek w waszym ciele co dostaje skrętu czy nadmiaru ciśnienia. Jeszcze raz powtarzam najlepiej przyjąć to jako punkt do odhaczenia w swoim życiu.

Mimo tych doświadczeń cenię sobie wiedzę o sztuce, to pozwala mi pamiętać, że w życiu jest coś więcej niż tylko pieniądze, kredyty i praca. Jest coś ponad to wszystko o czym zapomnieć nie możemy, nazwę to człowieczeństwiem albo wrażliwością. Dla niektórych może to być prosty uśmiech, dla innych pomocna dłoń. Jakkolwiek głupi życiowo nie jesteśmy nie zapominajmy o tym, że nie jesteśmy sami na tym świecie, nasze problemy często są nie tylko nasze a przede wszystkim takie banalne i oczywiste, cieszmy się każdą chwilą dobra bo jak już udało nam się ją zauważyć to znaczy, że jest jeszcze jakiś cień, szansa na nie bycie androidem. Pozdrawiam.

Ps. Wiecie co było najlepsze po zakupie mieszkania? Możliwość wyrzucenia tych starganych przez życie kartonów!

Agnieszka
Agnieszka

W wolnych chwilach rozmyślam jak zmienić świat na lepszy, poszukując magii człowieczeństwa. Uwielbiam czytać książki i prowadzić działania na rzecz zwierząt. Nie potrafię zupełnie pisać o sobie, wolę o innych.

Artykuły: 272

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.