Wege propaganda, czyli jak bardzo Cię nie lubimy

Wiedziałam, że ten dzień przyjdzie, dzień, gdy ktoś skomentuje, że wszystko tu opisane,  jest nic niewarte. On/ ona wie lepiej, że każde moje słowo oparte jest na internetowych bzdurach.

Tak. Zostałam oskarżona o wege propagandę. I wiecie co? To dla mnie przyjemność. Uświadomiłam sobie, że dotarłam, nawet do tych, którzy weganizm i całą wiedzę temu poświęconą traktują jako wymysły internetowe. Nie raz zdarzyło mi się załamać na fanpage’u „Czytam mięsożernych trolli dla beki”.  Oni mają swoją magiczną wiedzę. Ci co, nienawidzą nas bez powodu, bo nikt ich nie nauczył, nikt im nie powiedział, o co nam chodzi. Niejedzenie mięsa jest wiecie jakie. Pedalskie. Koniec i kropka. Tak piszą”znawcy ” tematu z internetu.

Nie bez powodu większość osób zaangażowanych w akcje pro zwierzęce czy po prostu dokarmianie kotów to kobiety.

Różne mogą być powody takiego stanu rzeczy- większa wrażliwość kobiet, socjalizacja, której w odmienny sposób podlegamy w dzieciństwie czy fakt, że aktywność prozwierzęca może być przez niektórych uważana za mało męską, postrzeganie działalności na rzecz zwierząt jako mniej prestiżową, czy chęć mężczyzn do realizowania się w dobrze opłacanej pracy, na co nie można liczyć w branży organizacji prozwierzęcych. –Poza Gatunek Rozmowy o aktywizmie, prawach zwierząt i społeczeństwie.

Zacznijmy więc od początku

To, co tu piszę to zestawienie  informacji opartych na wiedzy nabytej. Z książek, internetu, bezpośrednio u źródła. Lubię badać tematy. Od małego pisałam do sławnych ludzi, nawet jeżeli mieliby mi nie odpisać, czasami odpisywali.  Niestety tu, nie mogę pisać treści wielostronicowych, dlatego uczę się pisać zwięźle, co jak widzicie po powyższym zdaniu, zupełnie mi nie wychodzi.

Dlaczego to robię? Już nie raz poruszałam ten temat. Zaczęło się, że dla siebie, jak wiadomo, każdy jest trochę egoistą i nie ma w tym nic złego, o ile nie cierpi ktoś obok. Ja chciałam mieć miejsce, gdzie poddam rozważaniom tematy nurtujące mnie, moich znajomych, przypadkowych ludzi. Pamiętam taką zabawę, zadawało się pytanie i szukało odpowiedzi na przypadkowej stronie w jakiejkolwiek książce. Chciałabym aby ten blog był trochę taką książką, z odpowiedziami. Czymś, do czego chcesz wrócić, bo znajdziesz tu pożyteczną wiedzę.

Czy od zawsze taka byłam? Nie. Jadłam mięso, jadłam nabiał (znajomi do dziś mi wypominają). Moja rodzina ma łowiectwo w genach, a mimo wszystko postanowiłam pójść inną drogą. Nie na siłę. Powoli, własnymi ścieżkami, dzięki zdobywanej wiedzy i uczeniu się na błędach.  Mama opowiadała, że jak wracałam ze szkoły, to szło za mną stado psów, bo oddawałam im swoje śniadanie. Od małego byłam psiarą, kociarą. Jakieś 25 lat później nadal jestem, tym razem na serio. Taką, co chodzi po osiedlu i karmi koty, sprawdza, czy w domku któryś nie umarł, czy sąsiad nie chciał ich zabić. Jak do tego doszło?

Tom Rega, amerykański filozof, w jednej ze swoich ostatnich publikacji wskazuje trzy różne typy osób działających na rzecz praw zwierząt. Są to działacze i działaczki typu:

Da Vinci– osoby charakteryzujące się od najwcześniejszych lat wrodzoną empatią dla zwierząt, szanujące wszystkie zwierzęta, sprzeciwiające się każdej formie eksploatacji zwierząt, widzące w zwierzętach unikalne jednostki z własnym życiem.

Damascenka, Damasceńczyk, czyli nagle nawróceni- osoby, które nie były szczególnie empatyczne czy zainteresowane kwestią praw zwierząt, ale na pewnym etapie swojego życia porzuciły dominujące w naszej kulturze instrumentalne postrzeganie zwierząt wskutek jakiegoś doświadczenia bądź wydarzenia i zaczęły dostrzegać ogrom opresji, jakiej są poddawane zwierzęta.

mętlik w głowie- osoby, które zyskują świadomość dotyczącą traktowania zwierząt stopniowo, ucząc się, obserwując, powoli zdobywając doświadczenie.

Myślę, że jakoś tak jak powyżej, wszystkiego po trochu.

Czego oczekuję od moich czytelników? Właściwie to nie mogę oczekiwać niczego, ale miło by było usłyszeć też wasze historie, wasze zmiany w życiu w tej kwestii.

Ja z kolei, mam nadzieję, że zostawiłam wam, chociaż mały ślad w pamięci. Wiem, że tematy poświęcone hodowli przemysłowej czy znęcaniu się nad zwierzętami nie są najchętniej czytane. Niemniej będą się tu pojawiały bo, jest to problem dzisiejszego świata, nasz problem. Jeżeli coś się nie zmieni w tej kwestii to, wszyscy odczujemy to na własnej skórze.

Jeżeli nie masz pojęcia, o czym mówię, zapytaj. Postaram Ci się odpowiedzieć na większość pytań, na które potrafię odpowiedzieć. Bo na wiele nie potrafię. Między innymi, dlaczego ludzie robią krzywdę zwierzętom? Dlaczego kochając swojego kota, zjadasz świnkę? Dlaczego potrafi człowiek skopać psa?  Wyrzucić go z jadącego samochodu, ósmego piętra, przywiązać do drzewa w lesie, bez możliwości uwolnienia się. Nie umiem tego zrozumieć. Celowo nie piszę tu o przemocy wobec ludzi. Bo, ten blog jest dla zwierząt. W Szwajcarii istnieje ktoś taki jak tierombudsman, osoba, która ma dbać o dobro zwierząt oraz reprezentować je w sądzie. U nas nikt taki nie istnieje, dodatkowo, prawo dotyczące zwierząt od paru lat zmienia się na jeszcze gorsze. I o tym wszystkim będę tu pisać, nadal.

I na koniec „internetowe bzdury”.

Moi drodzy, wybaczcie, ale w dzisiejszych czasach, można wypożyczać książki online, można znaleźć raporty wielu organizacji na ich stronach. Wiedza stała się ogólnodostępna. To, jaką część sobie wybieramy z internetu i z jakiego źródła zależy tylko od nas. To jak ją zinterpretujemy także. Internetowe bzdury działają w obie strony. Jak mi ktoś pisze, że zjadanie zwierząt to nasza natura i bez tego będę chora, mogę dokładnie powołać się na to samo, co osoba oskarżająca mnie o niewiedzę opartą na tych samych bzdurach.

I żeby nie rozpisywać się za dużo, pozwolę sobie zacytować.

Osoby niejedzące mięsa ratują rocznie minimum 30 zwierząt lądowych, 225 ryb, 151 skorupiaków, minimum 406 zwierząt różnych gatunków rocznie, przynajmniej jedno zwierzę dziennie. Wybranie diety roślinnej, wybór weganizmu jako drogi życia jest ważny, bo pokazuje, że zwierzęce życie ma znaczenie, jest wartością samą w sobie, a nie dodatkiem do człowieka.-Poza Gatunek Rozmowy o aktywizmie, prawach zwierząt i społeczeństwie.

Czy uprawiam wege propagandę? Wychodzi na to, że tak. Przykro mi, że dla niektórych jest to, równoznaczne z obłąkaniem czy wyznawaniem szatana. Żadne wasze oszczerstwa i wulgaryzmy nie zmienią mojego podejścia, jedynie wzmocnią, że trzeba, warto. Mimo, iż boli mnie każde negatywne słowo i zawsze się nimi przejmuję, nie złamię się, bo zwierzęta boli bardziej. Obojętnie przejść nie umiem.

 

Wszystkie cytaty z tego wpisu pochodzą z książki: Poza Gatunek Rozmowy o aktywizmie, prawach zwierząt i społeczeństwie. Wydanej przez Fundacja Czarna Owca Pana Kota. I jest do pobrania za darmo tu: http://czarnaowca.org/do-pobrania/

 

Agnieszka
Agnieszka

W wolnych chwilach rozmyślam jak zmienić świat na lepszy, poszukując magii człowieczeństwa. Uwielbiam czytać książki i prowadzić działania na rzecz zwierząt. Nie potrafię zupełnie pisać o sobie, wolę o innych.

Artykuły: 272

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.