Wiejska rutyna, czyli koty, psy, jeże i co jeszcze?
Po przebudzeniu myślę o kawie, ale ostatnie dni są inne. Otwierając oczy, wspominam sen o karmieniu małych kociąt, czuję, jak mnie obłażą i wtulają swoje mordki, zaczepiają pazurkami, byle się pobawić, ten sen trwa od paru dni i jak się okazuje, nie jest na jawie. To rzeczywistość.
W jeden weekend miałyśmy na stanie 5 jeży, z czego jeden wymagał pilnej opieki weterynaryjnej (jak doszedł do siebie, to sobie gdzieś poszedł). Wiem, że niektóre z nich nadal żyją na ogrodzie, widzę to po śladach wyszukiwania ślimaków i innych owadów w ziemi, w tym roku nasza gleba jest ażurowa. Ale jeże to nie jedyne zwierzaki w tym ogrodzie, potrzebujące pomocy.
Jak to jest być mamą dla zwierząt?
Na ubraniu czuję zapach mleka, zostanie ze mną chyba na długo, każdego dnia przygotowujemy mleko dla kociej mamy i jej kociąt, a one plują na mnie jak to dzieci, wycierają łapki w moje spodnie i koszulę, ale nie przeszkadza mi to, bo liczy się teraz wykarmienie ich i przygotowanie na nowe domy.
Podobają Ci się moje wpisy? Zostań moim patronem: https://patronite.pl/hodowlaslow
Jest szansa, że jeden zostanie z nami. To ciężka decyzja, ale mamy kruche serca, a odkąd odeszła nasza kotka Buba, stało się tak pusto, jakby ktoś wydarł nam serce.
Wiem, że posiadanie kotów jest mało etyczne, to one zabijają najwięcej ptaków i jedzą mięso, ale to nie jest kot z hodowli, a gdziekolwiek nie pójdzie, ktoś da mu to mięso, my możemy wybrać jak najbardziej etycznie i przypilnować by nie zabijała ptaków, bo to ona, ale nie zdradzę jeszcze imienia, dopóki nie będę wiedziała, że przeżyje.
Jak do tego doszło?
Na początku byłam zła, bo odkąd się wprowadziłyśmy do tego domu, przeganiamy mamę tych kotów, by nie oswajała się z nami, głównie dla jej bezpieczeństwa, bo psy na nią polują, ale zdarzało mi się dokarmiać ją zimą. Ona, zanim pojawiły się psy, wchodziła eksplorować ten dom, nic jej nie powstrzymywało.
Tak od 2 lat gania się z nami po ogrodzie, raz jest w stodole, raz w szopie, a psom gra na nosach. Była na tyle dzika, że lekkie głaskanie kończyło się pogryzieniem, widziałam jej wszystkie mioty, żaden chyba nie przeżył (ktoś to załatwił), właściciela, namawiałam na darmową sterylizację, ale miał to gdzieś, na koniec powiedział, że to nie jego kot.
Żałuję, że nie złapałam jej wtedy i nie zrobiłam zabiegu, ale nie wiedziałam, na jaką dyskrecję i pomoc weterynarza mogę liczyć, w końcu tu każdy się zna. Wiem, że teraz nie odpuszczę. Ona wybrała nas, przyniosła te małe do naszej stodoły, akurat tam, gdzie dach przecieka, jak zobaczyłam ich oczy, to wiedziałam, że przepadłam, jestem kociarą, moje serce i głowa zostały zdominowane przez wielkie, wszechstronne Miau.
Pamiętam to uczucie gdy znalazłam ją z małymi, mocne zdenerwowanie na sąsiada, bezradność i pytania w głowie, co dalej? Na szczęście Krysia pomogła się mi ogarnąć i po 2 dniach zdecydowałyśmy, że muszą być w zamknięciu, gdzieś gdzie będzie w miarę ciepło (dom nie wchodzi w grę przez psy) gdzieś, gdzie będą bezpieczne a nam uda się zatrzymać mamę na dłużej, dlatego wybrałyśmy garaż.
Pierwszego dnia jak dałyśmy matce karmę dla zwierząt, zrozumiałam, że ona nie wie, co to jest, zaczęła ją nerwowo połykać, 2 dni później miała tak spuchnięty brzuch, że wylądowałyśmy u weterynarza sprawdzić, czy wszystko ok.
I tak mijają nam dni w trochę innej rutynie, z kolejnymi obawami, ale chyba dotarło do nas, że taki nasz los, jesteśmy zastępczymi mamami, dokarmiałyśmy już jeże, sikorki, wróble, kociaki, myszy, poiłyśmy wyczerpane pszczoły.
Aż się boję, co będzie kolejne. Niestety pochowałyśmy też wiele zwierząt, bo wieś to ciągłe narodziny i śmierć i tylko tu można tego tak mocno doświadczyć, dlatego trzymaj kciuki za nasze 13 w tej chwili zwierząt, by każdy był zdrowy i szczęśliwy, w tym najbardziej za nasze 7 wonders zwane kociakami.
1 thought on “Wiejska rutyna, czyli koty, psy, jeże i co jeszcze?”