Czy weganie są gotowi na zmianę swoich zachowań?

To nie będzie prosty wpis, prawdopodobnie podważę za chwilę wiele swoich poprzednich wpisów, na przykład ten: Dlaczego weganie nie jedzą sera. Czy to znaczy, że zwariowałam?

Niektórym może się wydawać, że jestem lekko niestabilna, inni uznają mnie za fanatyczkę, nie rozmawiając ze mną nawet, wyciągają wnioski na przekazie kreowanym w internecie lub dawnych rozmowach, a ja już nie jestem tą samą osobą co kiedyś.

Będąc ostatnio w Warszawie usłyszałam hej, lubię Twojego bloga, słyszałam też, że kiedyś byłaś bardzo radykalna. To dało mi do myślenia, ludzie to zauważają. Ja to zauważam. Dziś wole określać siebie hasłem open – minded, czyli z otwartym umysłem.

Nie jesteśmy tacy sami jak inni ludzie

Czasami, jeżeli czegoś nie wiemy, nie warto zakładać, swoich racji bazując na ograniczonej wiedzy. Tak właśnie miałam z olejem palmowym, gdy znajomy mi powiedział, że rezygnując z oleju palmowego w kosmetykach czy ciastkach, niewiele zmienię, bo on już jest wykorzystywany w paszy dla zwierząt.

Oburzyłam się oczywiście wewnętrznie, ale przyznałam, że ok, tego jeszcze nie wiem, sprawdzę. I wiecie co, sprawdziłam, Kuba miał rację, a ja do dziś myślę o tym, jak moje założenia mogą być weryfikowane przez czas i pogłębianie wiedzy.

Kiedyś wpadłam w pudełko z naklejką weganizm i przestałam słuchać innych, zakładając, że mam rację, bo przecież wiem więcej niż mięsożercy, bo przecież widziałam cierpienie zwierząt, wiedziałam jak zbilansować dietę, wiedziałam, co jest dobre a co złe, oni chyba niekoniecznie, bo przecież nadal jedli mięso.

Tobias Leenaert pokazał fantastyczny pomysł na sprawdzenie, jak bardzo otwarte umysły posiadają weganie czy wegetarianie. Przedstawił badanym nagłówek artykułu „Dlaczego wegetarianie powinni być przygotowani na porzucenie własnych zasad”. Oczywiście padły tam stwierdzenia, że nie będę czytać tego gówna, ja dziś zapytałabym, dlaczego nie przeczytać takiego tekstu? Czy naprawdę wiemy już wszystko? Czy nie łatwiej dziś odpowiedzieć, hej, jeszcze nie mam na ten temat opinii, ale zbadam to?

Budujmy relacje z ludźmi, nie oskarżajmy ich

Czyż nie lepiej byłoby budować z ludźmi relacje niż je burzyć? Zdobywać sprzymierzeńców, a nie wrogów? Okazywać empatię, a nie nienawiść? Ile razy słyszeliście, mięsożercy to okrutni ludzie, bo jak można widzieć cierpienie i na nie się zgadzać? Ile razy wymawiali weganie słowa, hmm kochasz zwierzęta, to dlaczego zjadasz inne?

wegański świat

Te przykłady już są zapisane w książkach, nic dobrego nam nie dały, dlaczego nie pomyśleć o zmianie strategii? Czy naprawdę uważacie, że ktoś może nie kochać psów i kotów, jednocześnie jedząc mięso?

To empatia tak naprawdę tworzy rezultaty, tak ważne dla zwierząt, jednak musi ona być skierowana także do ludzi. Nie wiesz, dlaczego ludzie zachowują się w określony sposób, nie wiesz, co sprawia, że nie są weganami, być może uważają, że nie ma sensu tego próbować, bo musieliby przestać jeść ser. Prawda jest taka, że gdyby przestali jeść mięso, jajka i ryby a jedli tylko ten ser, to zrobiliby więcej, niż nam się wydaje. Nie jesteśmy idealni.

Wegański świat jest lepszy niż wegański klub

Istnieją weganie 200%, którzy znają wszystkie składniki odzwierzęce w kolejności alfabetycznej i zapewne ich unikają, istnieją weganie 100%, którzy jedzą wegańsko, ale być może dopuszczają śladowe ilości mleka w batonach. Istnieją 95% weganie, którzy jedzą miód, albo piją wino, nieoznaczone znaczkiem V, czasem zjedzą ciastko z jajkiem u babci, by nie robić jej przykrości, czy należy ich wykluczać z wegańskiego świata?

Nie powinniśmy chcieć tworzenia wegańskiego klubu, tylko dla elit, powinniśmy chcieć stworzenia wegańskiego świata, a droga w tych obu kierunkach jest trochę różna. Tak naprawdę nie powinien się liczyć żaden klub, tylko zminimalizowanie cierpienia zwierząt, równe kiedyś z ich wyzwoleniem.

Tak wiem, że kłóciłam się kiedyś z tekstem, notabene napisanym przez koleżankę z Otwartych Klatek na temat sera, odnosząc się do definicji weganizmu. Dziś jednak wiem, że świat się zmienia bardzo szybko, miliony zwierząt ginie w każdej sekundzie, czy myślicie, że dla nich ta definicja coś znaczy?

Redukcja jako przyszłość weganizmu?

Coś, z czym dwa lata temu zupełnie bym się nie zgodziła, Reducers may become Vegan one day. Czyli ludzie, którzy redukują spożycie mięsa, mogą zrobić więcej dobrego, niż przekonanie jednej osoby do przejścia na weganizm. Doskonale to pokazał TheVeganStrategist na swoich obrazkach.

http://veganstrategist.org/

Tak wygląda mniej więcej świat wegan i mięsożerców, chyba wiecie jakim kolorem oznaczeni są weganie. Biorąc pod uwagę fakt, że 84% z nich może wrócić do mięsa niewiele się zmienia.  Nasze wysiłki włożone w nakłonienie jednej osoby do przejścia na weganizm, są spalone.

Poniżej mamy przykład świata wegan i osób redukujących mięso (ci w zielonych spodenkach), musicie przyznać, że wygląda to imponująco. Nawet jak wyłamią się ci, którzy na początku byli weganami, czy wegetarianami.

http://veganstrategist.org

 

A tak wygląda świat, gdy wszyscy założą zielone spodnie, właściwie już kombinezony, idealnie prawda? Jest na to strategia, nazywana właśnie redukcją.

http://veganstrategist.org

Dziś ważniejsze jest redukowanie cierpienia jak największej ilości zwierząt niż szczycenie się kartą członkowską z klubu dla idealnych wegan.

Dzięki ludziom redukującym spożycie pewnych produktów, my weganie mamy większą szansę na zwiększenie oferty produktów wolnych od cierpienia. Idealnym przykładem, jaki przytoczył Tobias na warsztatach, w których uczestniczyłam w Warszawie, był gluten.

Jak mówił 0,6% populacji USA jest uczulony na gluten. Oczywiście osoby rzeczywiście uczulone mogą mieć problem z wyjaśnieniem w restauracjach, że to nie jest ich fanaberia, tylko alergia, przez ten popularny trend, ale dzięki temu trendowi w wielu krajach mamy już całe półki produktów wolnych od glutenu. To samo chyba można już zauważyć w alternatywach dla mleka pochodzenia zwierzęcego.

Oczywiście nie znaczy to, że rzucam dziś swoje przekonania i jem raz w tygodniu ser, bo nigdy do tego już nie wrócę, jest to dla mnie po prostu obrzydliwe.

Jeżeli chcemy zmienić nasz świat na wegański, pokażmy ludziom, że nie jest to klub elitarny.

Raz w tygodniu, potem dwa razy w tygodniu i jak się komuś spodoba, to może przejść na cały tydzień, nie liczy się, czy zostaniesz weganinem z powodu diety, czy trendu. Liczy się dostęp do dań i ich smak. Produkty alternatywne powinny być dla wszystkich dostępne, powinny być na każdą kieszeń.

Czy przekonywanie ludzi do weganizmu ma sens?

Dziesięć osób przekonanych do zrezygnowania choćby z jednego rodzaju mięsa, zrobi dla zwierząt więcej niż tym samym zapałem przekonanie jednej osoby do przejścia na weganizm. Taką osobę potem należałoby jeszcze podtrzymywać przy swoim wyborze, ze względu na wyżej wspomniane badania.

Przekonanie do przejścia na weganizm jest jak namawianie do chodzenia po rozgrzanym węglu, niby nie boli, niby jak oglądasz to łatwo, ale w głowie masz opór, nawet jeżeli po czasie okazuje się, że nie było tak źle.

Bądźcie otwarci, nie zamykajcie się w kartonach, szufladach z naklejkami, tak was będą potem postrzegać ludzie, przez pryzmat. Pamiętajcie, że chcąc zmienić świat na lepszy, czasami trzeba poświęcić odrobinę siebie, swoich przyzwyczajeń, zachowań. Niektórym to przychodzi łatwo, inni muszą do tego dojść z czasem, jak ja. Jednak nie żałuję, czuję, że mogę lepiej i efektywniej pomagać zwierzętom.

Ps. Wszystko co napisałam powyżej nie znaczy, że zacznę używać oleju palmowego, czy jeść nabiał. Znaczy tyle, że czasami nie warto robić afery, jeżeli to nie wpłynie na los zwierząt.

Przykładem podanym przez Tobiasa było napicie się niewegańskiego wina ze znajomymi na mieście (lub na spotkaniu służbowym), jeżeli byśmy założyli, że tego też nie wypijemy (bo nie mamy pewności czy jest wegańskie czy nie), to wpływamy na postrzeganie wegan, sprawiamy wrażenie osób trudnych i wymagających, sprawiamy, że mało kto chce potem podjąć próbę, bo widzi tylko wyrzeczenia. Nie zmuszam także nikogo do zachowań dalekich od wyznawanych ideałów, namawiam jednak do zastanowienia się czasem, na ile warto zamykać się w klubie.

Photo by José González on Unsplash, Photo by Eduard Militaru on Unsplash

Agnieszka
Agnieszka

W wolnych chwilach rozmyślam jak zmienić świat na lepszy, poszukując magii człowieczeństwa. Uwielbiam czytać książki i prowadzić działania na rzecz zwierząt. Nie potrafię zupełnie pisać o sobie, wolę o innych.

Artykuły: 272

4 komentarze

  1. I chwała ci za to. Uważam, że żyjąc wśród wszystkożerców, nieraz dzieląc lodówkę, nie można ich do siebie zrażać i zyskiwać miano oszołoma. Mąż nieraz chlusnął do mojej kawy mleka i co miałam nie wypić, wściekłby się i pomyślałby, że mi odbiło, zwłaszcza że niedawno normalnie taką pijałam. Najlepiej spokojnie i nienachalnie edukować oraz świecić przykładem. Mój syn niektóre vegańskie obiady zjada, innych nie lubi, czasem prosi o schabowego, ale w sumie je mięso najwyżej raz w tygodniu – podstępna ja. Jak opowiadam koleżankom jakie pyszności powstają w mojej kuchni, to same proszą o przepisy. Zawsze też podkreślam (gdy kogoś to w ogóle interesuje), że nie dla zdrowia to robię, tylko żal mi zwierząt:) Pozdrawiam serdecznie:)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.