Ferma lisów hodowlanych czyli w lisiej skórze

Pamiętam moje pierwsze spotkanie z lisem. Byłam mała. Patrzyłam mu prosto w szklane oczy, dotykałam pięknego, rudego futra, podziwiałam pazury.

W dotyku był niezwykle przyjemny, chciałam go przytulić, nagle ktoś podniósł to wiotkie ciało do góry i zapiął pod szyją jako szal. Futro z lisa było popularne w latach 80.

Szafa babci była pełna futer, z różnych zwierząt, do dziś pamiętam ten specyficzny zapach. Do dziś nie rozumiem, jak można obedrzeć zwierzę ze skóry, tylko po to, by nosić jego futro?

Nie mieszkamy na biegunie, nie dotykają nas katastroficzne mrozy, dziś sztuczne futro ciężko odróżnić od prawdziwego, po co więc zabijać?

Odkąd Otwarte Klatki zaczęły prowadzić kampanię związaną z zakazem hodowli zwierząt na futra, zaczęłam zauważać, jak to wszystko działa, jak ważne są pieniądze i władza. Doszło do tego, że ludzie popierający ten okrutny przemysł przekrzykują się w mediach, wyszukują banalne argumenty za taką hodowlą, żadnych przeciw.

Skupiają się na informacjach dotyczących rzekomych miejsc pracy lub na tym, że lisy żywią się odpadami hodowli przemysłowej, co pozwala utylizować martwe zwierzęta. Nie skupiają się na podstawowej rzeczy, empatii, wartości życia istoty czującej ból.

Propaganda

Niesmaczne dla mnie jest, to jak prowadzący audycję w Polskie Radio 24 zaczyna od słów „porozmawiajmy o futerkach”, po czym poprawia się na futra. To jedno małe przejęzyczenie pokazuje powagę sytuacji.

Do tego przedstawia na antenie wyniki badań jako ciekawostkę i tak chyba powinniśmy je odbierać, bo nie do końca wiadomo, kto je zlecił i na jakiej grupie osób je przeprowadzono. To nie pierwszy raz, gdy spotkałam się z tą konkretną cyfrą 73% polaków, którzy podobno nie mają nic przeciwko hodowli zwierząt na futra.

W tej audycji nie zadano ani jednego pytania na temat cierpienia zwierząt. Być może jej charakter był czysto biznesowy, uważam jednak, że nie można pominąć tej istotnej kwestii.

Sprowadzając hodowlę zwierząt do biznesu, jawnie i publicznie potwierdzamy, że życie tych istot jest zupełnie nieważne.

W zamian przekazuje się  informacje wytworzone na potrzebę, tak jak szlachetna liczba 50 tys. miejsc pracy, które zabierzemy biednym ludziom, rezygnując z przemysłu futrzanego.

Tylko jak wskazuje organizacja Fur Europe cały łańcuch produkcyjny w Europie zatrudnia 60 tyś osób, skąd więc informacja o 50 tysiącach w Polsce? Więcej możecie przeczytać tu.

Ministerstwo Rolnictwa, na które powoływało się PwC, odżegnuje się od podawania na ten temat jakiejkolwiek informacji. W piśmie do Fundacji Viva! poinformowało za to, że „nie dysponuje ani nigdy nie dysponowało informacjami na temat przedmiotowego zatrudnienia w tej branży. Autor: Karol Dominowski. Gazeta Prawna artykuł: Europa zakazuje hodowli zwierząt futerkowych. Co dzieje się na polskich fermach?

Oczywiście ktoś mógłby zarzucić mi to samo, tworzę treści wygodne dla siebie, tak samo jak hodowcy. Różnica jest taka, że ja nie mam z tego zysku, nie kieruję się rządzą pieniądza, tylko empatią.

Humanitarne zabijanie

Lisa razi się prądem, wkładając mu w pysk oraz w odbyt elektrody. Dla niektórych jest to humanitarne. Doszliśmy do takiego momentu, że normalnym stało się traktowanie zwierząt jak przedmioty.

Zwierzę to produkt, produkt nie czuje, produkt musi się sprzedać i przynieść zysk. Produkt uszkodzony, to produkt bezwartościowy trzeba go wyrzucić lub dobić, a tego nawet się nie robi na wielu fermach w Polsce.

Dobre warunki na fermach są mitem

Hodowcy zapewniają o dobrostanie zwierząt na swoich fermach, tymczasem śledztwa przeprowadzone przez fundację Viva i Otwarte Klatki ukazują zupełnie coś innego. Standardem jest to, że zwierzęta są okaleczone, chore, głodne i zaniedbane w każdy możliwy sposób.

Zdarza się, że zwierzę ma naderwaną łapę, wygryziony ogon czy nadgryzione uszy.

Wynika to między innymi ze stereotypii (nieprzystosowanie do życia w klatce, ograniczeniem swobody naturalnych zachowań, jakie posiadają dzikie zwierzęta na wolności) i stresu, który doprowadza właśnie do agresji i autoagresji.

Kolejnym zjawiskiem jest kanibalizm. Lis, który umarł czasami jest zostawiany na długo w klatce, jego współtowarzysze nadgryzają rozkładające się zwłoki.

Choroby zwierząt są ignorowane

Skoro jesteśmy już przy chorobach, to oczywistym jest fakt, iż chorych zwierząt się nie leczy, bo się nie opłaca. W takich warunkach rozwijają się choroby zakaźne takie jak brodawczyca czy nosówka. Chore osobniki powinno się zabić, resztę zaszczepić i najlepiej zdezynfekować całą fermę, ciekawi mnie ilu hodowców coś takiego robi?

Zamykamy je na fermach przemysłowych, przypominających obozy koncentracyjne, stłoczone, maltretowane, rozdzielane z najbliższymi. Przerabiamy je na ubrania, futra, kurtki, buty, paski, portfele, kanapy, krzesła, wyprawiamy ich skórę, mielimy ich kości, zjadamy ich trzewia, ciała i wydzieliny[..] Polujemy na nie, utrzymując, że nie jest to zabijanie dla prymitywnej rozrywki, a dbanie o ich dobrostan. – Aktywizm Prozwierzęcy, Aśka Wydrych.

Doskonale wiemy jaki ból i krzywdę wyrządzamy tym stworzeniom, jednak pieniądz stoi ponad wszystkim.

Nie w takim świecie chcę żyć. Nie zmydli mi nikt oczu rozwojem gospodarki, miejscami pracy, pieniędzmi, jakie dostajemy w zamian, za najlepsze futra. Bo biznes zawsze jakiś się znajdzie i nie musi on być owinięty wstęgą cierpienia.

Do tego zarabiają tylko właściciele a „tracimy” na tym wszyscy, bo jakakolwiek hodowla na wielką skalę łączy się z zanieczyszczeniem środowiska, chorobami, cierpieniem zwierząt i ludzi.


Chcesz dowiedzieć się więcej? Poczytaj tu.

O klatkach  w Europie polecam mój wcześniejszy wpis tu.

rys:Pani Krysia.

Agnieszka
Agnieszka

W wolnych chwilach rozmyślam jak zmienić świat na lepszy, poszukując magii człowieczeństwa. Uwielbiam czytać książki i prowadzić działania na rzecz zwierząt. Nie potrafię zupełnie pisać o sobie, wolę o innych.

Artykuły: 272

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.