Uratuje nas Street Art.
„Weganizm to choroba”, a przynajmniej wielu ludzi stara się nam to wmawiać. Idealny slogan na ścianę. Lekarze nas badający każą jeść mięso, nie są w stanie polecić żadnego zamiennika żelaza, znajomi traktują nas jak dziwadła. To tylko parę przypadkowych, acz nagminnych sytuacji w życiu weganina czy weganki. Chce mi się krzyczeć czasami, otwórzcie oczy, tylko to już nie wystarczy.
Powróciłam na podwórka swojego dzieciństwa. My dzieci lat 80 lubimy wspominać czasy bez telefonów, grających w scyzoryk czy kapsle kolegów, strupy na kolanach i oranżadę albo ptysia. Dla mnie te czasy to czas Street artu, chociaż wtedy nikt tak tego nie nazywał, deskorolki i muzyki. To przy sztuce ulicy chciałam zatrzymać się na dłużej. Naiwna sztuka, naiwnych dzieci? Kto z nas wtedy wiedział, co znaczą wypisywane hasła, zazwyczaj były to czyjeś tagi. Bazgraliśmy w zeszytach potem na ścianach. Bazgraliśmy. W dzisiejszych czasach sztuka ta rozwija się dalej i w bardzo wielu kierunkach, na szczęście. Być może w Polsce, nie da się tak bardzo tego zauważyć (ja widzę), ale na świecie wielu artystów porusza tematy związane z globalnym ociepleniem czy znęcaniem się nad zwierzętami, Street art’em namawiającym do weganizmu, akcji, zmiany świata a przede wszystkim zmiany siebie.
Czasami są to infantylne rysunki a czasami poważne, wielkoformatowe prace. Często wśród graffiti o tematyce zwierzęcej pojawiają się symbole anonimowego ugrupowania albo inaczej, frontu o nazwie Animal Liberation. Nigdy nie dojdziecie, kto należy do tego ruchu, ale walczą mocno o prawa zwierząt. Wkradają się do laboratoriów czy na farmy, uwalniając przetrzymywane tam zwierzęta. Nazywani są często terrorystami, nigdy krzywdy człowiekowi, a już na pewno zwierzęciu nie zrobili (tak twierdzą).
Większość powyższych graffiti pochodzi ze Szczecina, brawo dla nich. Najbardziej spodobał mi się kolektyw złe świnie.
Nie tylko undergroundowi artyści poruszają się w tej kategorii. Organizacja Peta.org poruszyła temat chowu klatkowego w kooperatywie ze znanym nowojorskim artystą Danem Witzem, na Londyńskich ulicach i ścianach.
Jak już ktoś porusza się w tematyce praw zwierząt, to na pewno bliskie są mu tematy globalnego ocieplenia, marnowania wody, czy ochrony środowiska. Takie prace powstały z okazji dnia Ziemi. Wśród nich można znaleźć prace Polaków.
Obraz mówi sam za siebie, na szczęście nie trzeba ich tłumaczyć. To tylko odrobina activism Street art’u, bo chyba tak to można nazwać. Jakakolwiek nazwa by nie była, pokazuje nam, że są ludzie, którzy myślą, chcą coś zmienić i dzielą się myślą z nami. Czasami na kawałku chodnika, czasami na wielkim wieżowcu. Może w końcu zauważysz? Mnie osobiście poruszyły w jakiś sposób prace Vegan Flava, postanowiłam zbadać jego sztukę i życie, ale o tym niebawem:)
Jak chcecie zobaczyć więcej prac z tematu to zapraszam tu:
http://www.brooklynstreetart.com/theblog/2014/07/05/myth-vegan-way/#.V2bIZGMnifR