Zero Waste i weganizm, czyli jak utrudnić sobie życie?

Wydawać by się mogło, że życie wegańskie w połączeniu z Zero Waste, jest czymś szalonym i trudnym, czasami jest, zależy gdzie mieszkasz, jakie masz możliwości, my zebrałyśmy doświadczenie z dużego całkiem miasta i małej wsi. Nasze postrzeganie zmieniało się z czasem i dopasowywało do obecnie panujących warunków, ale zawsze był jakiś wyższy cel.

Zero Waste, co to właściwie jest?

Jak już udało nam się dojść do życia na diecie roślinnej, w takim stopniu, który nas zadowala  (nie oszukujmy się, nie da się zrobić tego w 100% ), to wciągnął nas ruch Zero Waste. Było dla mnie oczywistym to, że zrobimy ten kolejny krok dalej.

Przeczytaj także:  Jak wyeliminować śmieci z domu?

Zero Waste to sposób życia, w którym świadomie dokonujesz wyborów, tak aby, jak największa ilość produktów używanych na co dzień wróciła do obiegu, poddana była recyklingowi (nie do końca najlepsze rozwiązanie) lub rozkładowi.

zero waste i weganizm

Posłuchaj podcastu:

[spreaker type=player resource=”episode_id=23636341″ theme=”dark” autoplay=”false” playlist=”false” width=”100%” height=”80px”]

Ogólnie chodzi o to, by nie produkować niepotrzebnych śmieci, nie napędzać machiny konsumpcjonizmu i nie szkodzić Ziemi. I to bardzo dobrze komponuje się z dietą roślinną. Jedno i drugie powinno być powszechnym sposobem na odpowiedzialne życie.

Wyrzeczenia?

Dla wielu znajomych wygląda to jak długa lista wyrzeczeń.

  • Nie możesz jeść jajek, nie możesz pić mleka, nie możesz brać reklamówki plastikowej ani wyrzucać śmieci w worku foliowym. Jak Ty to robisz?
  • Nie napijesz się Coca Coli z plastiku?
  • Przesadzasz, świata i tak nie uratujesz.

Dla mnie to nie są wyrzeczenia, ja po prostu już nie chcę tego robić. Nie chcę jeść jajek ani brać darmowej foliówki na pieczywo, śmieci mokre wyrzucamy tak, jak robiły to nasze mamy, w pojemniku wyłożonym gazetami, dziś mamy też już kompostownik domowy, który pomaga zredukować większość odpadów kuchennych (o tym tutaj).

Edit: Teraz mieszkamy na wsi i wszystko kompostujemy w ogrodzie, z czego pozyskujemy podkład pod kolejne warzywa!

Dziś żyjemy inaczej, na tyle, że sąsiad, który robił nam podłogę, zapytał, czy nie będzie nam przeszkadzało, że użyje gąbki do podłogi z tworzywa sztucznego! Tak, ludzie na wsi nas chyba postrzegają, chodzi plotka, że odkąd się wprowadziłyśmy na wieś nie wzięłyśmy ani jednej reklamówki ze sklepu, ale powoli przyzwyczajamy się wszyscy, do robienia zakupów do torebek ze starych firanek.

Pierwsze kroki są trudne, nawet jeżeli bardzo się starasz

Czasami zdarza się, że zapomnę tej torby, jestem na wyjeździe i znowu nie wzięłam kubka wielorazowego, odpowiedzialność za śmieci jest na tyle głęboko we mnie, że moje zachcianki w danym momencie przestają być ważne. W ostateczności biorę reklamówkę ( raz, 2 lata temu)  i potem wykorzystuję ją do zdarcia.

W wielu sklepach jeszcze jest problem, szczególnie, jak na ladzie ląduje zabawmy worek w paski, przypominający koszulę.

Pani ekspedientka patrzy na Ciebie jak na kosmitę, a Ty za każdym razem podchodząc do kasy, zastanawiasz się, jaki dziś będzie scenariusz?

Podobają Ci się moje wpisy? Zostań moim patronem: https://patronite.pl/hodowlaslow

Zdarzyło się, że kasjerka pomimo wysłuchania opinii o moim ekologicznym podejściu, zaproponowała spalenie reklamówki, jak już nie będzie mi potrzebna! Od tamtej pory po prostu nic nie mówię 🙂 Widzę też postęp, wystarczy użyć worka z firanki, gdzie towar jest widoczny i nie ma już problemu przy kasie.

Co można zmienić na początek?

W naszym przypadku kosmetyki i chemia. To było coś, co miało najwięcej opakowań, których nie chciałyśmy już widzieć, do tego skład dawał wiele do życzenia.

  • Mydło do włosów i do ciała na bazie oleju kokosowego, sody i olejku rycynowego ( dziś szeroki wybór w Rossmannie)
  • Ocet jabłkowy okazał się świetną odżywką do włosów
  • Pasta do zębów- w tej chwili to sam olej kokosowy, czasami z sodą ( próbowałam także mydła węglowego, ale nie polecam)
  • Szczoteczki do zębów-bambusowe, po odcięciu nylonowych włosków, można bambus wrzucić do kompostu. Myślimy o przejściu na Miswak (niestety nie zdał egzaminu)
  • Balsam- to zazwyczaj masło shea w słoiku, olej kokosowy, różany lub z konopii. Pani Krysia dodatkowo znalazła miejsce, gdzie sprzedają balsamy do własnego opakowania.
  • Tusz do rzęs- został mi jeden, z Veganz i to jest plastikowe opakowanie, myślę, że już ostatnie.
  • Płyn do higieny intymnej- mydło węglowe, od 4 szpaki, super sprawa, polecam.
  • Maszynka do golenia – wielorazowa, Gillette.(można kupić w Rossmannie). Najlepiej stalowa, na Allegro.
  • Napoje- wodę pijemy z kranu, jak się trafi coś ekstra, to szklana butelka, bidon.
  • Pranie- orzechy piorące na wagę, boraks, soda, olejek herbaciany, dla opornych proszek Klar Eko, opakowanie z recyklingu.
  • Płyn do zmywarki- boraks, soda, sól, olejek goździkowy.
  • Płyn do naczyń– tylko do powierzchownego mycia, wygotowane orzechy piorące ( jednak przeszłyśmy na płyn od Klar Eko, ale czasem wracamy do mydła do naczyń)
  • Środki do czyszczenia kuchenki i umywalki- soda, stare cytryny (lub kwasek cytrynowy), ocet.
  • Mycie podłóg- cytryny, pomarańcze, ocet, olejek herbaciany, wrząca woda (to jest najlepsze)
  • W biurze polecam zamienić wszystkie długopisy na pióra wieczne i wykorzystywać stary papier na notatki

Wyrzucanie śmieci bez worka, do mokrych

Na dzień dzisiejszy najwięcej folii mamy z tofu, tabletek hormonalnych i czekolady, kartonów po mleku roślinnym, karmie dla zwierząt.

Czy czuję się zestresowana tym sposobem życia?

Nie. Wręcz przeciwnie, każdy kolejny krok, to krok powrotu do natury, do porządku, normalności. Nie ma nic lepszego niż życie w zgodzie ze sobą i z naturą. No i doszłyśmy do tego, że jesteśmy less waste, nie da się żyć z czymkolwiek na zero.

Poza tym warunki na wsi są zupełnie inne i zaskoczyły nas, bo byłysmy pewne, że będziemy kupować tu wszystko do naszego wora na kilogramy, tymczasem w najbliższym sklepie są ziemniaczki gotowe w foliowych workach i tyle, możesz dostać jeszcze czipsy, oranżadę i dużo alkoholu.

Jak wyeliminować śmieci z domu?

Co za tym idzie, nasza dieta roślinna też wygląda inaczej, my prawie nie jemy gotowych produktów, raczej komponujemy dania, z tego co znajdziemy w warzywniaku, rarytasem teraz jest tofu, bo dostępne tylko w biedronce, dlatego przystosowałyśmy się do tego co mamy, oczywiścię tęsknię czasem, za ciastami z Fukafe, za pizzą na wynos, za batonami, ale wtedy najczęściej wybieramy się do Wrocławia i tam zaspokajamy raz na pół roku swoje tęsknoty.

Nie powiedziałabym, że jest to dla nas trudne, czasami wymagające pokory i dostosowania, no i dzięki temu oszczędzamy sporo pieniędzy i niepotrzebnych opakowań.

zdjęcie: unsplash.com

Agnieszka
Agnieszka

W wolnych chwilach rozmyślam jak zmienić świat na lepszy, poszukując magii człowieczeństwa. Uwielbiam czytać książki i prowadzić działania na rzecz zwierząt. Nie potrafię zupełnie pisać o sobie, wolę o innych.

Artykuły: 272

12 komentarzy

  1. Bo to jest jakaś bardzo naturalna droga, takie połączenie, prawda :)?
    Przyznam, że u mnie opcja wege jest przed opcja zero śmieciowa i obu wciąż brakuje wiele do stopnia „advanced”.
    Ze smutkiem widzę, że moja rodzina niestety nie nadąża (wracam do domu a tam nie same mile niespodzianki :)) za tymi transformacjami, ale wtedy gleboko oddycham i zaczynam od początku 🙂

    Pozdrawiam !

    • Doskonale rozumiem, spotkania z rodziną jest jak przedstawienie w cyrku, tylko to ja występuję, nikt nie rozumie co robię i dlaczego miałby nie brać folii na czosnek! Są też dobre dni, kiedy widzę, jak bliska mi osoba ma swój szmaciany woreczek i idzie po pieczywo. Czy tylko mi się wydaje, że mimo iż kiedyś było gorzej, to w takich kwestiach było lepiej?

      • tak, kiedyś w takich kwestiach było lepiej.
        każdy u nas miał siatkę na zakupy osobną siatkę tylko na pieczywo, były skupy butelek, mleko wódka, piwo, oranżady, wody. wszystko szło do zwrotu 🙁
        mści się brak wychowania całego pokolenia, które spowodowało jeszcze większe braki w kolejnym pokoleniu i zastępowanie tych braków śmietnikiem internetu i obsesyjnym naciskiem żeby produkować więcej i więcej.

          • mi najbardziej utknęło kilka momentów: jak chcieliśmy oddać butelki i się okazało, że już nie ma skupu bo się przestało opłacać, jak zniknęło mleko i jego pochodne w szklanych zwrotnych butelkach i nowe mleko smakowało jak woda i nie było już na nim śmietanki. jak dojadaliśmy rodziną jedzenie po jednej drugiej i trzeciej sąsiadce żeby nie wylądowało na śmietniku. a gdzieś tam jeszcze jak pracowałem w markecie i obserwacja ludzi wchodzacych do sklepu jak zaczarowani często w jakimś amoku

          • Alkoholizm był na każdym kroku, każda moja koleżanka miała ojca pijaka. Jak sprzedali Zakłady Azotowe, dopiero nadszedł kryzys. Śmieszne dziś dla mnie jest to, że wtedy piwo Perła było najgorszym „sikiem” w moim mieście i kosztowało 1,5 zł. Dziś jest piwem lokalnym, uznanym za jedno ze smaczniejszych:).

          • A to też trochę wynika ze środowiska, przyzwolenia komunizmu bo takimi ludźmi było prościej sterować i kompletnym olaniem tematu po 89 bo się na tym zarobić nie dało.
            Ciekawe, bo ja jestem z drugiego końca polski więc to interesujące zderzenie bo u nas na Górnym śląsku jednak alkoholizm był wpisany poniekąd w tradycje, a jak młodzi nie mieli pracy to często tata robił na kopalni i jakoś to szło. Chociaż perspektyw nie było żadnych poza ucieczką do miasta albo na zachód. U nas był super piwosz;) sik, który smakował jak warka strong zanim go ktoś kupił i zredukował do popłuczyn albo np. nasze zakłady robiące galaretki, budynie etc. i przetwory słoikowe najsmaczniejsze w Polsce – kupiły je winiary (?) zabrały receptury i zamknęły.

            Najsmutniejsze jest to, że były perspektywy do 2 połowy lat 90 potem to wszystko zaczęło zdychać, ludzie mieli nadzieję, że unia coś da, ale do wyboru kupa twarda albo miękka.
            Zobaczymy czy się wreszcie coś pozmieniania wraz z z nowym pokoleniem. żal mi patrzeć jak się wszystko sypie na moich oczach i jestem przerażony perspektywą nadchodzącej wojny.

  2. gratuluję! 🙂 dla mnie coś naturalnego jako, że pochodzę ze wsi gdzie jeszcze większość potrafi przetwarzać 99% produktów i czuję głęboką więź z przyrodą.
    jednakże marzę
    o tym żeby zobaczyć kompostowniki na osiedlach, ludzie mieliby darmowy
    nawoź / ziemię do kwiatków i przydomowych warzywniaków

    • Dokładnie, w wielu miastach, można znaleźć kompostowniki na osiedlach, u nas sam plastik wszędzie i w pojemnikach na mokre, same śmieci w plastikowym worku.

  3. Dream life no po prostu! Niestety przez jeszcze krótki czas mam ograniczine pole działania, ale robię co mogę, a kiedy tylko stuknie ta 18 stanę się już totalnie lewacką-ekologo-weganką. Do tej pory zostaje mi tylko wegetarianizm i powolne kroki do zero waste. Zawsze coś! Dziękuję za ten tekst! Daje nadzieję!

    • Lepiej iść do przodu niż się cofać:) Tak wygląda życie lewacko, ekologicznej weganki:) Zero Waste przy tym powinno być czymś naturalnym, ale zauważyłam, że nie jest. Co mądrzejsza głowa sama do tego dochodzi.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.