Zwierzęta w sztuce współczesnej, akcjonizm wiedeński
Będąc młodą artystką, (tak mi się wtedy wydawało) lubiłam eksperymentować, tłumaczyłam sztukę na wiele sposobów, szukałam źródeł danego dzieła nie tylko w czasie, w którym powstało, ale także w myślach danego artysty, chciałam wiedzieć, dlaczego zrobił właśnie coś takiego.
Byłam w stanie wiele sztuce wybaczyć, do momentu pojawienia się piramidy ze zwierząt Katarzyny Kozyry.
Początkowo nie uderzyło mnie to wcale, przecież to i tak już martwe zwierzęta, wypchał je ktoś i ustawił na sobie, jednak gdy zagłębiłam się w temat zwierząt w sztuce, okazało się, że istnieje przyzwolenie na wszystko. Łącznie z publicznym zagłodzeniem psa w galerii w imię sztuki. Zwierzęta w sztuce współczesnej są obecne co chwila, jak nie w galerii, to w filmie, performansie, czy teatrze.
Akcjoniści wiedeńscy
Działali w latach 60 i 70 XX wieku. Do grupy należeli między innymi Hermann Nitsch, Günter Brus, Otto Muehl, Rudolf Schwarzkogler. Jak każdy chcieli zaistnieć w świecie sztuki w sposób wyjątkowy, często podejmując się kontrowersyjnych tematów, niewygodnych politycznie.
Ich medium stało się ciało, które miało pomóc zrozumieć im sens cierpienia. Testowali swoje organizmy, odmawiając snu i higieny, biczując się, pijąc mocz. Ciało stało się obrazem. Było okaleczane, malowane, brało udział w sodomii i rytuałach łamiących wszelkie normy społeczne, w imię buntu.
Oprócz mięsa wykorzystywanego jako część ekspozycji akcjoniści kopulowali ze zwierzętami oraz składali je w ofierze. Pomimo iż grupa została rozwiązana po latach działań, Hermann Nitsch do dziś kontynuuje swoje ekscesy uznawane, za sztukę.
Teatr Orgii Misteriów
Teatr miał nawiązywać do rytuałów, święta Dionizosa. Nitsch ubrany w białą koszulę wisiał na krzyżu niczym Jezus, uczestnicy performansu oblewali go krwią, często w pobliżu pojawiały się zwłoki zwierząt, ich wnętrzności zmieszane z podpaskami i krwią menstruacyjną. Do tego wino, jedzenie i kończące całą akcję akty seksualne.
Tarzanie się we krwi wzbudzało kontrowersje, ludzie nazywali Nitscha barbarzyńcą. Nie uspokaja mnie żaden fakt tłumaczenia tej sztuki. Dla mnie Herman Nitsch to prosty zwyrodnialec. Mimo iż sam nie przyznaje się do zabicia żadnego zwierzęcia, jego sztuka ukazuje przyzwolenie na takie działania, dokładnie tak samo, jak sztuka Kozyry. Jej zwierzęta nie krwawią, ale zostały wykorzystane jako eksponaty, bez należącego im się szacunku. Do końca nie wiadomo czy nie w tym celu zabite.
Dziś w rytuale Teatru Orgii może wziąć udział każdy za opłatą, zwierzęta są zabijane pod okiem sanepidu i instytutu weterynarii. Nadal nie rozumiem, jak to jest możliwe? Ludzie płacą za to, by być częścią tej okrutnej rzezi i brudu. Chcą na to patrzeć, a skoro chcą, będzie na to przyzwolenie.
Pod płaszczykiem artystycznych wyczynów akcjoniści wiedeńscy, tacy jak Nitsch, Muehl czy Schwarzkogler, dopuszczali się masakrowania zwierząt na oczach publiczności. Tłumy kretynów patrzyły, jak (…) rozciągają organy i wnętrzności, zanurzają ręce w mięsie i krwi, doprowadzając niewinne zwierzęta do ostatecznych granic cierpienia – podczas gdy jakiś palant fotografował czy filmował tę jatkę, by wystawić otrzymane w ten sposób dokumenty w galerii sztuki – Cząstki elementarne Michel Houellbecq”
Gdzie leży granica sztuki? Odpowiedź brzmi, że zapewne w naszej głowie, niemniej tęsknię za sztuką estetyczną i taką, która nie musi być kontrowersyjna, by zwrócić moją uwagę.
Wolę docenić piękno warsztatu, pomysł jak u Mariny Abramovič w prostym performansie The Artist is Present, niż doznać uczucia obrzydzenia, odrzucenia czy mniemanego katharsis jak się wielu artystom wydaje.
Dodam od siebie, że w tym wszystkim gdzieś znika prawda o użytych do akcji zwierzętach. Pozostają tylko flaki i krew – skomercjalizowany bezosobowy abiekt, okraszony wzniosłą i tajemniczą symboliką, znaczeniami i odniesieniami. I już nikt nawet nie pamięta, skąd te flaki się właściwie wzięły i że były częścią czyjegoś ciała. – Blog niezła sztuka. Dorota Łagodzk
Cieszę się, że nie tylko ja widzę nieprawidłowość, wręcz ogłupienie widza wmawiając mu, że owe flaki są dziełem sztuki, flaki pochodzące z czującego stworzenia, zabitego w imię chwilowej akcji, która tak naprawdę nie wnosi nic do naszego życia.
W mojej głowie nie ma przyzwolenia na żadne użycie zwierzęcia w sztuce, chyba że jako model pozujący z własnej woli.
Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia
I pomyślicie, że takie rzeczy już się nie dzieją, ale to nie prawda. Parę tygodni przed powstaniem tego wpisu zapytałam na profilu Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku: czy tylko mi się wydaje, czy na przedstawianej przez nich wystawie używana jest żywa mysz?
Okazało się, że została ona uwięziona w labiryncie jako część eksponatu, podążając kolejnymi ścieżkami, zamykała za sobą dostęp do drogi powrotnej, co za tymi idzie, znajdowała się w potrzasku. Na szczęście (wiem tylko z doniesień) znalazła się osoba tam pracująca z odrobiną empatii, większej niż szefostwo i wypuszczała mysz do labiryntu tylko na prośbę odwiedzających.
Zwierzęta w sztuce współczesnej są wykorzystywane nagminnie, to tylko minimum historii jaką przekazałam, naprawdę jest dużo więcej przykładów palenia owiec żywcem, przebijania raka szpikulcem na scenie, by wydobyć z niego ostatni dźwięk czy zagłodzenia na śmierć wcześniej wspomnianego psa.
Całkiem niedawno przesunięto premierę filmu „Był sobie pies” po protestach związanych z wrzucaniem na siłę głównego bohatera (psa) do wody, kilkanaście razy tylko po to, by nakręcić jedną scenę. Nie pytajcie, ile koni zginęło na planach filmowych? Mimo iż podawane są informacje, że podczas kręcenia scen filmu nie ucierpiało żadne zwierzę to, jaką normą cierpienia się posługujemy? Tym, że zwierzę nadal je pokarm i nie wykazuje objawów bólu?
Człowiek istota rozumna wykorzystuje zwierzęta w sztuce współczesnej, w testach kosmetyków, w hodowli i w domu.
Czy naprawdę musimy eksploatować zwierzęta w każdej dziedzinie? Zabijać je dla własnych kubków smakowych, traktować jak szmatę do wycierania podłogi, palić żywcem, testować na nich rakotwórcze środki, obdzierać ze skóry żywcem, podrzynać im gardła, kopać, bić, ciągnąć za samochodem? W imię czego? Kim Ty jesteś człowieku?
Ktoś wpoił Ci wiarę w to, że jesteś panem wszechświata a tak naprawdę marnym pyłem, który zniknie za chwilę z tej ziemi, o którym nikt nie będzie pamiętał. Zostanie tylko krwawy ślad na ziemi i zniszczenie po człowieku, istocie rozumnej.
Obrazek tytułowy pochodzi z wystawy w MAMAC z 2010 roku. Artysta Wim Delvoye od 1997 roku tatuował żywe świnie i chyba nie chcecie wiedzieć, jak to tłumaczył?
Ps. Celowo nie dałam więcej zdjęć z wystąpień akcjonistów, bo mnie brzydzą. Jeżeli jednak chcecie o nich poczytać to polecam tu.
Jeżeli chcecie przeczytać kobiecy punkt widzenia i trochę inny niż reszta to polecam jeden z ciekawszych i naprawdę świetnych blogów o sztuce Nie-zła sztuka oraz dopiero co odnaleziony Krytyk sztuki na skraju.
Fot:AFP/getty images. Museum of Modern and Contemporary Art of Nice in France in 2010
Recent comments